Do napisania tego artykułu zainspirował mnie pierwszy wyjazd na karpiszony w tym sezonie. Moim celem stało się jezioro położone niedaleko Grudziądza. Woda, w której niedawno puściła zimowa „kołderka” w postaci lodu i która w swych odmętach kryje sporych rozmiarów rybska. Pogoda nie nastrajała optymistycznie. Przechodzący front, skoki ciśnienia i do tego silny wiatr nie wróżyły nic dobrego. Pomyślałem sobie oczywiście, że robota musi być wykonana jak należy, a ja musze zrobić wszystko by coś złowić. Kiedy dojechałem na miejsce pierwsza myśl, jaka przemknęła mi przez głowę była typu „co ja tu robię, psa nie wygoniłbym z domu w taką pogodę”. Ale chęć spotkania z rybą i ten klimat wygrały. Jak się później okazało, nie byłem z tym wszystkim sam… Oprócz mnie zastałem jeszcze dwie ekipy karpiowych „samobójców” ;-).
Kiedy kończyłem sondowanie i zacząłem szykowanie zestawów odwiedzili mnie sąsiedzi. Chłopacy nie tak dawno zaczęli swoja przygodę z autochtonami i mocno zaciekawiła ich moja karpiowa walizeczka. Tak bez niej się nie ruszam, a mam w niej wszystko jeśli chodzi o drobiazgi. Ład oraz porządek czy na stanowisku czy w torbie to klucz do sukcesu. No dobra wracamy do tej mojej skrzyni skarbów. Zaintrygowani zapytali co w niej mam i co powinno się tam znaleźć. Każdy oczywiście układa sobie ją według indywidualnych potrzeb, ale ja opiszę to, jak zawsze, na swoim przykładzie.
To wszystko, co się w niej znajduje, musi mieć swoje miejsce. Nie może tam być przypadku. Gwarantuje Wam, że szukanie igły do kulek po nocnym braniu może doprowadzić do szewskiej pasji. Z zamkniętymi oczami musicie wiedzieć co, jak i gdzie…
A więc zaczynamy… może od samej góry w której znajdują się dwa podłużne sztywne piórniki na przypony. Tak to w nich trzymam swoje zestawy końcowe i w zależności od rodzaju dna oraz sposobu żerowania mogę szybko zareagować, dopasowując się do zaistniałych w wodzie warunków. Środek to pięć przegród, w których zewnętrzne to kolejne sztywne piórniki – tym razem na drobne akcesoria. Po dwa z każdej ze stron. Ten z lewej zawiera klipsy do montażu ciężarków, różnego rodzaju agrafki, krętliki pełne oraz do szybkiej wymiany przyponu a także Fly Back Leady. Latające podczas rzutu ciężarki, których zadaniem jest przytopienie żyłki. Kiedyś opiszę Wam to dokładniej. Mi przydają się głównie w bardzo przejrzystych wodach, gdzie karpie są ostrożne a unosząca się w toni żyłka potrafi je przestraszyć.
Prawa z kolei to rurki termokurczliwe różnej grubości , rurki silikonowe oraz stopery do kulek proteinowych. W moich akcesoriach nie może również zabraknąć elementów do Zig – Riga jak i zestawów helikopterowych z wypinającym systemem ciężarków. Jest też szybki patent od Fox-a do Choda, który sprawdził się bardzo dobrze w ostatnich latach.
Środek to ulubione haki oraz akcesoria z serii Tungsten z dodatkiem wolframu, który powoduje naturalną prezentację naszej przynęty na dnie.
Jak widzicie w większości wszystkie te elementy służą do budowy zestawów końcowych. Ostatnia z środkowych przegród to różnego rodzaju stopery do kulek czy pelletu. Mniejsze i większe w zależności od przynęty.
Idąc w dół ostatni podział to z lewej plecionki przyponowe, nić rozpuszczalna oraz nić dentystyczna służąca do przywiązywania kulek w Roni Rigu. Obok mamy igły karpiowe różnej wielkości oraz grubości. Cieńsze do zaplatania leadcoru, grubsze do kulek proteinowych. Cążki, nożyczki, śrubokręt, który przydaje się w wielu przypadkach oraz zapalniczkę. Jest też scyzoryk, którym zazwyczaj nadaję kulkom inny „kształt”. Ostatnia z przegródek to tak zwana Pula do naciągania i zaciskania węzłów a także do prostowania przyponów z fluorocarbonu.
Jak sami widzicie wszystko jest w należytym składzie i ładzie. To podstawowe, ale jednocześnie moje ulubione zestawienie. Użycie takiego organizera powoduje, że nie musimy się o nic martwić. Wszystko co potrzebne mamy zawsze pod ręką i radzę odkładać zawsze w to samo miejsce…
A jak zakończyła się zasiadka zapytacie? Otóż w nocy przyszedł deszcz, który zamienił twarde podłoże w błotnistą maź, wiatr zrobił się jeszcze silniejszy, a ja spałem jak zabity. Ale powiem szczerze. Odpocząłem. Czy od karpi ? Nie. W głowie już kolejna zasiadka którą mam nadzieję przeżyjemy razem na łamach sklep-wedkarski.pl. Sąsiedzi wrócili zadowoleni i bogatsi o wiedzę, jaką im przekazałem. Też bez ryby niestety. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Do zobaczenia gdzieś tam nad wodą.
Robert Adamski
Wszystkie niezbędne akcesoria, które powinny znaleźć się w skrzynce karpiarza znajdziecie na www.sklep-wedkarski.pl