Przynęty na sreberka

Witajcie w czwartej i zarazem ostatniej na tą chwilę, odsłonie „tajemnej” wiedzy o morskich trociach. To oczywiście żart z tą „tajemną wiedzą” i nie chciałbym wyjść na osobę, która już wszystko wie o tych rybach, bo takich osób po prostu nie ma. Ryby są nieprzewidywalne, lecz z upływem „mokrogodzin”, czyli czasu spędzonego w wodzie, poznaje się wiele praw, którymi się kierują. Wiatry, temperatura, pływy, ciśnienie to wszystko jest ważne, ale pozwolę sobie postawić tezę, iż czynniki te wpływają na jeden, najważniejszy, którym kieruje się każdy drapieżnik- żarcie! To, czy złowimy trocie w strefie przybrzeżnej uwarunkowane jest głównie dostępnością ich pokarmu. Nie jest tak, że gdy woda ma 1 st. C przy brzegu troć w morzu zaczyna ścisły post. Je, tylko dalej i głębiej. Ona w morzu przebywa, aby się najeść, przygotować do wędrówki tarłowej i intensywnych amorów na końcu tejże drogi. Im będzie silniejsza, tym lepiej ją przejdzie i przy „odrobinie” szczęścia, powróci do morza by znów zacząć jeść. Ta „odrobina” to niestety sarkazm… Mało, która ryba dość licznie występująca w naszych wodach ma tak przeje… Ma tak trudno. Rybacy, kłusole, foki, wydry, choroby i wreszcie- wędkarze, to właśnie jej zagrożenia i o ile wśród wędkarzy znajdą się tacy, którzy z szacunku dla trudu podtrzymania gatunku, potrafią w rzece darować wolność troci, to reszta oprawców, „jeńców nie bierze”. No dobra, bo znów się zapędzam… Wracając do „żarcia” i naszych tytułowych przynęt, chcę przedstawić Wam mój punkt widzenia i opisać kilka rodzajów przynęt spinningowych.

Morskie, spinningowe przynęty na troć to głównie dwa typy. Błystki wykonane z różnych metali oraz bez sterowe woblery (ja najczęściej określam je mianem- blachowoblery) wykonane z drewna, plastiku lub żywic epoksydowych. Muszą charakteryzować się kształtem i wagą, pozwalającymi posłać je na duży dystans, ale uniemożliwiającymi oranie dna.  Jedne i drugie są bardzo skuteczne, lecz blachowoblery wg. mojej opinii, bardziej nadają się na zimniejszą część morskiego sezonu trociowego.  Już spieszę z wytłumaczeniem, dlaczego? Ze względu na stosunkowo dużą objętość w porównaniu do błystek z metalu, mają większą wyporność i dają się dużo wolniej i płycej prowadzić, oraz dłużej opadają, wabiąco się kolebiąc. Dla troci, nieco bardziej ospałej z uwagi na chłodniejszą wodę, jest to doskonała szansa na pochwycenie zdobyczy. Wtedy to również, wg moich obserwacji, ważną rzeczą jest barwa przynęty, zbliżona do naturalnej barwy pokarmu trociowego. Czemu? Myślę, że dlatego, iż ryba ma więcej czasu na przyglądnięcie się ofierze i choć byłem świadkiem złowienia troci w zimne okresy na tzw. oczołoma, w jakimś kolorze majtek Barbie, to jednak stosunek tych zdarzeń, do tego, co dzieje się w kwietniu np. ma się 1:10. Może to tylko moje widzimisię, ale lubię „naturale”, wierze w nie, a to jest najważniejsze. Bardziej niż odcień przynęty interesuje mnie jej praca. Musi być nieregularna, zaskakująca. Oczywiście, w wodzie trąconej dobrze jest używać przynęt ciemniejszych, w tzw. „occie” używam jasnych, często białych, ale i tak najważniejsza jest praca! Najpopularniejszymi blachowoblerami na morską troć, są wyroby takich firm jak Westin, czy imitacje tubisów od Savage Gear jak również Jaxon Tabias, oraz wytwory rzemieślnicze- unikaty hand made, produkowane na mniejszą skalę.

Jaxon Tabias- mistrz zimowych dni
Savage Gear LT Seeker- przynenta typu inline

W cieplejszych porach, kiedy troć staje się bardziej ruchliwa, kiedy pokarmu przy brzegu jest dużo więcej sprawa ma się nieco inaczej. Wtedy, o wiele częściej sięgam po błystki, ale i oprócz mojej ulubionej miedzi i srebra, często stosuję oczołomy. Wyjaśniam. W czasie, gdy przy brzegu kręci się mnóstwo pokarmu, głównie śledzia, trzeba wyróżnić naszą przynętę spośród stada takich samych, żywych i bardzo atrakcyjnie wyglądających śledzików. Mniam, mniam… Sam nabrałem ochoty, gdy zwizualizowałem sobie to stadko… Chodzi o to, by przynęta stała się jak najbardziej atrakcyjna dla drapieżnika, by nie tylko kusiła go pracą, ale również odznaczała się kolorowym akcentem. Interpretacja dowolna, to może być czerwony, różowy, pomarańczowy czy jeszcze jakiś inny „celownik” w postaci nawet kilku tylko kropeczek, a może też być cala blacha w jakimś dziwnym umaszczeniu. Nie ma gotowego przepisu na sukces. Zachęcam do kombinowania. No i na koniec, w kilku zdaniach chciałbym opisać hicior, jakim łowię od kilku sezonów zarówno w okresie zimniejszym a o cieplejszym marcu, kwietniu i maju nawet nie wspomnę …J Błystki typu Inline, czyli taki rodzaj przynęty, w której korpusie, przez całą jej długość znajduje się tunel, przez który to przewlekamy przypon na końcu dowiązując kotwiczkę. Niesamowita lotność, wspaniała praca i najważniejsze! Z uwagi, że korpus jest przelotowy, po braniu troci, w jej pysku zostaje tylko wbita kotwiczka na przyponie, więc w tym wypadku możliwość powstania tzw. dźwigni pomiędzy błystką a kotwicą, spada praktycznie do zera.  To bardzo wielka zaleta, podczas holu dynamicznej i silnej, często skaczącej, srebrnej troci. Jako pierwszych Inline-ów używałem wyrobów Hansena, teraz jest ich już dużo więcej. Westin, Savage Gear, ABU lub Zebco- wybór należy do Was.

Majtki Barbie
Gabkor- blachowobler hand made

Aha… Na koniec jeszcze mała rada. Do zwykłych błystek i blachowoblerów zakładajcie przed kotwiczką również dwa lub nawet trzy kółeczka łącznikowe. Zobaczycie o ile będzie mniej spadów.

Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia gdzieś nad morzem.

Wojtek „Wiśnia” Wiśniewski

Niezbędne produkty znajdziecie oczywiście na naszej stronie: www.sklep-wedkarski.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *